Archiwum kwiecień 2020, strona 2


Przegrałam
08 kwietnia 2020, 16:30

Kiedy wyslalam pierwsza wiadomość do jego zony siedział obok mnie.
Wiedzial jak bardzo mnie to meczy i sam dawal juz przyzwolenie od paru dni na to.
W glebi duszy wiem ze był zmeczony takim stanem rzeczy…
Grozbami… wiecznym szantażem 
L
Ta skomplikowana sytuacja…. Moim obarczaniem go za wszystko 
L
Zamiast złości po tym co zrobiłam widziałam w jego oczach smutek i zal…
Chcialam żeby na mnie krzyczał i mnie nienawidzil.
Żeby jego zlosc kipiała a epitetów pod moim adresem nie było końca…
Byloby mi prościej Go zapomnieć…
On natomiast przeprosil za wszystko przytulil i odszedł…
Był ze mna jeszcze w kontakcie kiedy jechal do domu się pakowac.
Na drugi dzień zablokowal mnie w każdym telefonie 
L
Miesiac temu aktywowalam znow konto na fb…. W efekcie czego
wyrzucil mnie ze znajomych a pare dni temu zablokowal na Messengerze….
Gdybym choć uporczywcie nekala Go wiadomościami…
Nie dawala spokoju nie dala o sobie zapomnieć- zrozumiałabym…
Ale od 3 miesiecy ja milcze…. Te milczenie kosztuje mnie więcej niż
ktokolwiek jest w stanie sobie wyobrazić…
Tak… wciąż obsesyjnie sprawdzam… stad wiem kiedy mnie wyrzucil stad
wiem kiedy mnie zablokowal… Ale On tego nie wie 
L
A wciąż dostarcza mi kolejnej porcji cierpienia 
L
Jakby to czego doswiadczylam przez ostatni czas było zdecydowanie
zbyt mało 
L

 

 

Rozmawialam z jego zona niemal godzine…
A ona jak starszy pułkownik w wojsku precyzyjnie strzelala we mnie pytaniami…
Nie klamalam…. Choć mimo wszystko starałam się Go uchronić .
Ile trwalo? Czy mi cos obiecywal? Czy mowil ze mnie kocha?
Czy chciał od niej odejść? …
Dzis sama nie rozumiem czemu w tej całej zlosci i sytuacji która
swiadomie wywolalam mowilam o Nim dobrze….
Mowilam jej ze On również o Niej dobrze mowil 
L
I ze nie chciał nigdy stracic dzieci…. I ze mowil ze Ona idealna matka jest 
L
Sama nie rozumiem …
Na drugi dzień nie potrafiłam się już z nim skontaktować 
L
A kiedy podjechałam pod prace zaczol uciekać…
W efekcie czego urzadzilismy wyścig samochodowy w którym omal nie
spowodowałam wypadku z własnej głupoty…
Opieral się rozmowie niemal na każdej sygnalizacji świetlnej na której
wysiadałam z auta i do niego podchodziłam…
Po niekad miał racje… było to niepotrzebne…
Tym razem miał zlosc w sobie i to ogromne ilości zlosci i nienawiści…
Zawsze powtarzal ze nie potrafi się na mnie gniewac- ze ta zlosc
w moim przypadku bardzo szybko mu mija- sprawdzone! Tak rzeczywiście było.
Tego dnia nienawiści z jego oczu az kipiała….
Miał do mnie mase pretensji…. Prosil zebym dala mu spokoj, mowil ze musi teraz
ratować swoja rodzine…. Ze teraz musze już radzic sobie sama…
Sama pomyslalam?
Kiedy usuwałam jego największy problem= nasze dziecko mowil ze już
nigdy nie będę musiala radzic sobie sama 
L
Ze pojdzie ze mna do psychologa ze pomoze uporac się z syndromem
poaborcyjnym- czego on wtedy nie mowil żeby osiagnac swój cel 
L
Z bezradności zaczelam go bic…
Wpadlam w szal… nie potrafiłam opanować własnych czynow 
L
Probowalam uniemozliwic mu odjechanie… w efekcie czego wypchal mnie
z samochodu …. 
L
Skad ta cala nienawiści?
Przeciez jeszcze dzień wcześniej ….
Zona znając go paręnaście lat… tez potrafi nim manipulować…
Miedzy klotnia zapytal mnie jak mogłam powiedzieć jej ze jestem
ladniejsza i lepsza od niej?
Pomyslalam serio?
Takie słowa nie padly z moich ust 
L ale widocznie wiedziała jak
to sprecyzować żeby tylko wywolac w jego osobie niechęć w moja strone
tak jakby ta ze swiadomie chciałam zniszczyć mu zycie była wciąż za mala…

Wygrała….

 

One chyba zawsze wygrywają ... żony...

 

PS. I tak przypomnialo mi sie jak na poczatku mowil... ze w jego malzenstwie zle sie dzieje...
I ja albo je calkowicie zepsuje albo naprawie...

 

Przed koncem twierdzil, ze chyba naprawilam...

 

DOPRAWDY?

 

 

Porazka
06 kwietnia 2020, 14:56

,,Prawdziwym zwycięstwem jest dźwigać porażkę z godnością "

 

Daj mi Boze siłę na to.

Ona mu wybaczyla
06 kwietnia 2020, 14:07

Dzis jest jeden z tych najgorszych dni...
Kiedy krztusze sie wlasnymi lzam, mam milion mysli i olbrzmia chec zemsty
Tak jakby to co do tej pory zrobilam komplikujac mu zycie bylo lekka
forma tego co jeszcze przed nim. Nie jest mi latwo, sama pragnelabym sie
pozbyc tej nienawisci ktora w sobie nosze... Ale nie potrafie zapomniec tej
calej manipulacji ktora doprowadzila do przerwania tej ciazy...

 

,,Jesli to dla mnie zrobisz bedziesz mi blizsza niz kiedykolwiek"
,,Nigdy Cie juz samej z tym nie zostawie"
,,Zawsze bede przy Tobie ..."
,,Bedziemy sobie robic kazdego roku swoja prywatna wigilie"

 

a potem....

 

,,Jesli tego nie zrobisz, ja strace swoje dzieci"
,,Bede z Toba z poczucia obowiazku ale nigdy Cie nie pokocham: ...

 

[*] :(

 

Odbierajac szanse na zycie wlasnemu dziecku odebralam tez
szanse sobie... Nie potrafie zyc z takim poczuciem winy :(
Widze je we snie niemal kazdego dnia a te koszmary budza mnie 
w srodku nocy...

 

Dzis do pracy nie pojechalam... 
W calej tej porannej histerii i spadku mocy siegnelam
po xanax, opuscilam rolety i skrzetnie skrylam sie pod koldra
mojego lozka... 

 

Ona wie o wszystkim .... Poinformowalam ja sms/ telefoncznie
a jednak wciaz tam jest ... ze swoja rodzina ....
Nie odtracila nie wyrzucila - prawdopodobnie dala druga szanse ...

 

Jest mi dzis bardzo zle :(
Przytul mnie prosze.

 

 

 

 

 

 

 

 

wciaz boli
06 kwietnia 2020, 14:03

Zawsze byłam energiczną, spontaniczną i pełną życia osobą.
Zwariowaną poza granice wszelkich norm….
Zycie brałam garściami … i taka tez przyjęłam strategie…
Dziś oddałabym wiele by móc wrócić do tego stanu …
By zakrztusić się własnym śmiechem … uśmiechnąć w lustrze
do siebie znów.

 

Czuje, ze się wypalam…
Ze ten smutek na dobre rozgościł się w moim życiu …
Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za wszystko co obecnie
dzieje się w moim życiu- karma namiętnie kopie mnie po dupie.
Zasłużyłam.
Musze podkulić ogon i przyjąć ,,na klatę” to co przygotował dla mnie los…
Wiem, że wiele kobiet będzie patrzeć na mnie z pogardą.
Część też z pełną świadomością przyzna, że dostałam na co zasłużyłam…
Jaka kobieta nie wzdryga się na słowo ,,Kochanka”?
Ile kobiet jest w stanie to zaakceptować i zrozumieć?
Żadna… która nie przeżyła tego co ja .

Czytam te wszystkie artykuły na temat tych wszystkich ,,okrutnych”
kobiet które miały czelność wtrącić się w rodzinne życie …
I mieszane uczucia mam… Jeszcze lepiej jest kiedy przechodzę
do kwestii komentarzy … Tam już lawina nienawiści ze strony żon.
Bo to bardzo zła kobieta jest …
Tak jestem !- a teraz…. Słono za to płacę.
Jeśli ktoś zapyta mnie- Czy mając możliwość cofnęła bym czas…
Nigdy w tą relacje się nie wplątując… powiedziałabym, że cofając czas
nie pozwoliłabym sobie na utratę Jego …
Mojej bratniej duszy… Przyjaciela mego 
L
Wiele jest pytań?
Rozwieje wątpliwości z czasem… Kiedy już sama odnajdę siebie.
Kiedy ktoś mnie pyta jak czuję się dziś?
źle … Nie tylko dziś, ale już od dłuższego czasu…
Ten rok … rok Naszej ,,relacji” odcisnął piętno w moim życiu.
Nie jestem w stanie zapomnieć – nie potrafię i chyba trochę nie chcę.
Najpiękniejszy rok mojego życia- a konsekwencje będą ciągnąć się latami.
Tak próbowałam popełnić samobójstwo- tak wstydzę się.
Kiedy już mocno zacisnęłam tą pętle na szyji … a oddechu było brak
ogarnęła mnie wizja życia mojego dziecka beze mnie. Tak oczywiście
mi byłoby łatwiej, ale nie jej…

Doskonale pamiętam słowa psychiatry…
Pani by odeszła… a Ona? Jakby wjechał w Nią czołg- Naprawdę
chcę Pani zgotować swojemu dziecku taki los?
Nie chcę… Pierwszy raz nie myślę egoistycznie – wegetuję tu tylko dla
Niej…

 

Już mam przed oczami te wszystkie komentarze jakie kłębią
się w głowie kobiet które to przeczytają… Dla Faceta? Serio?
Żaden nie jest tego wart… Otóż moje Drogie Panie ten
w moim mniemaniu był… Był bardziej wyjątkowy niż każdy
inny jakiego mijałam na swojej drodze.
Powinnam Go nienawidzić tak byłoby z pewnością prościej…
Jednak ja na przekór zawsze uwielbiam komplikować sobie
życie- Żeby nie było zbyt łatwo pod górę muszę iść.
Nie potrafię wyzbyć się uczuć jakie żywię do tego człowieka.
Odrzucenie, przerwana ciąża powrót mentalny do żony i dzieci-
Wszystko to nic w obliczu moich naiwnych uczuć…

Przywitanie.
01 kwietnia 2020, 19:04

Na ustach uśmiech a w sercu wiadra pełne łez noszę ….

 

 

 

15.01.2020 r. ->
Dzień który zmienił wszystko w moim życiu ….

 

Od dłuższego czasu rozważałam powrót do blogowego życia.
Jest to dla mnie pewien rodzaj terapii… przeprocesowanie bólu który wciąż
się we mnie tli. Droga moich ostatnich 3 miesięcy była wielkim
życiowym zawirowaniem i zakrętem… przez ten okres wiele razy

Upadałam … nie mając siły wstać … musiałam w sobie znaleźć
resztki pokładu skrywanych sił ,że dziś stoję na dwóch
bardzo chwiejnych nogach…. Stoję i patrzę z lękiem na to co przyniesie
jutrzejszy dzień…. Z nadzieją, że się nie przewrócę i nie połamie .
Bo przecież mam dla kogo żyć … Słyszę z każdej strony.
W głębi serca poczucie mam, że już dawno umarłam…
Mogą twierdzić ,że zrujnowałam mu życie z osobistych pobudek…
Mogą mówić ,że od początku wiedziałam w co się pakuje…
Mogą oczerniać i oceniać…. Żadne ich słowa nie mają dla mnie
znaczenia… A jeśli masz inne zdanie…
To proszę załóż moje buty cofnij się o parę mcy wstecz i przejdź
ścieżką którą ja szłam… Ogarniesz ten ból?

 

Jestem słaba i silna jednocześnie…
Jestem tchórzem i wybitnie odważną kobietą …
Tyle sprzeczności a wszystko w jednej osobie noszę…
W sobie. Ciężar mnie przygniata – codziennie rano wstaje
z poczuciem bezradności … nakładam starannie kamuflaż
bólu… Każdego ranka na nowo rysuje obraz samej siebie
szukając w sobie siły na przeżycie kolejnego dnia…
Po kolejnej bezsennej nocy pełnej łez.
Zastanawiam się czy ktoś nocą słyszy mój przeraźliwy płacz
tuż za ścianą … Czy echo mojego głośnego szlochu
niesie się po korytarzu wśród mieszkańców w przerażającej ciszy….
Są noce kiedy płaczę tak głośno… jakbym miała nadzieję
wyrzucić z siebie cały ten ból… im głośniej tym nadmiaru bólu mniej?
Bywa, że zasypiam na chwilę po czym zrywam się nerwowo z kolejnego
koszmaru … Te noce są dla mnie chłodne i przeraźliwie puste.
A jednocześnie najbardziej odzwierciedlają stan mojej duszy.
To nie życie- to pewien rodzaj wegetacji.
To najcięższa z życiowych ról… jaką przyszło mi odegrać.
Musze oszukać samą siebie by odnaleźć sens by wciąż żyć …

 

Musiałam odstawić tabletki bo całkowicie wyłączały mnie
z prawidłowego funkcjonowania w życiu codziennym…
Zaguszały myśli, niwelowały ból dawały fałszywy obraz rzeczywistości …
Złapałam się na tym, że pozbawiły mnie całkowicie normalnej
formy życia. Może i bywało wtedy łatwiej … ale to fałszywy stan umysłu
tworzony na potrzeby oddalenia wszelkich przykrości za pomocą
złudnych bodźców napędzanych farmakologiczną machiną.
Bałam stać się ich więźniem…

Najlepiej byłoby napisać, że przeszłam na naturalne sposoby
takie jak joga czy medytacja – ale nie jestem taka światowa… więc
zarówno na temat jogi jak i medytacji mogę jedynie poczytać.
W rzeczywistym świecie zmagam się i walczę każdego dnia sama z sobą…
O każdy kolejny dzień o każde poranne wstanie z łóżka…

Najgorzej jest….

 

 

Kiedy wracają wspomnienia- gardło kurczowo mi się zaciska
do tego stopnia, że ciężko przełknąć ślinę .
Automatycznie brakuje powietrza… i atak paniki w myślach mam.
Tęsknie… każdą drobną cząsteczką mojego ciała… mojego umysłu….
Moja Tęsknota ledwo mieści się w przedziale bólu jaki jestem w stanie znieść…
A próg bólu dość spory mam.

 

,,Na wszystko przyjdzie czas…”
,,Z czasem przejdzie”
,,Czas leczy rany”

 

I kiedy wielokrotnie życie pokazało niejednej z Nas, że czas
jest lekarstwem na wszystko… Straciłam zgubne nadzieje, że i tym
razem czas pozwoli uporać mi się ze wszystkim.
W kontekście tego bólu- czas jest jedynie jego wyznacznikiem…
Dziś skończyłoby rok…. Teraz poszło by do przedszkola…
Ciekawy jaki kolor oczu by miało… po Nim czy po mnie.
W czasie tych ostatnich miesięcy zraniłam wiele osób…
Świadomie czy też nie… Z własnego egoizmu czy z cudzego…
Najbardziej skrzywdziłam siebie…
I to ja będę musiała każdego dnia patrzeć na siebie w lustrze…

 

Ja jako kobieta każdego dnia zmagam się z poczuciem beznadziejności-
Czuje, że jako matka zawiodłam na pełnej linii.
Jest mi wstyd … dlatego mimo wszystko nie łatwo mi o tym mówić innym
Staram się zachować resztki przyzwoitości o swojej osobie w głowach
innych …. Jednocześnie zadręczając się ogromnym poczuciem winy…
Obiecałam nie karać się tym każdego dnia… ale nie potrafię inaczej…
Największą winą obarczam właśnie siebie… bo to moje ciało chciało
wydać na świat nowe życie i ostatecznie to do mnie należał finalny wybór….
Zawiodłam siebie …. A potem dążyłam już tylko w stronę własnej destrukcjii.

 

 

Przepraszam … że usunęłam Cię z mojego życia… Nim zdążyłam Cię poznać i pokochać .

 

 

Wiem, że nie znajdę tu ukojenia… nie sposób wierzyć, że będzie mi lżej.
Pragnę jedynie mieć miejsce gdzie będę mogła oczyścić swój umysł wyzbywając się
wszystkich najgorszych myśli… dając upust emocją … Mój blogowy dom…

 

 

 

Witam…


Zapraszam w głąb…