12 listopada 2020, 12:26
Przeszlosc zdominowala MOJE cale zycie …
Nie potrafie przed nia uciec…
To fundament na którym stoje…
Od niego zależy czy stoje twardo na nogach czy potykam się co chwile…
Obecnie wciąż się mocno chwieje …
Najdrobniejszy nawet podmuch jest w stanie stracic mnie boleśnie …
10 koszmarnie pustych i smutnych miesięcy już za mna ….
i niemal 12… od kiedy podjelam najbolesniejsza decyzje swojego zycia…
Decyzje z która zmagam się każdego dnia … która boli rownie mocno jak pamiętnego dnia…
Pamietam jak wtedy probowalam to wszystko zbagatelizować… wmowic sobie… ze będę silna
ze to wszystko przetrwam… Nienawisc tuszowala obraz realnego bolu…
Było we mnie tyle skrajnych uczuc i emocji względem jego osoby…
Mam tylko jedno pytanie…
Gdzie byles kiedyś z hukiem osunelam się na zimne kafelki łazienki?
Kiedy zemdlałam w skutek powiklan po tabletkach?
Strach mnie paralizowal – strach przed tym co zrobiłam i mezem któremu
w tym ciężkim dla mnie momencie nie mogłam powiedzieć nic…
I kłamstwo które stało się strategia aby utrzymać się na powierzchni…
Zostalam z tym sama… potwornie sama…
Bo kiedy ja drzalam z przerażenia Ty szykowales rodzinie sniadanie…
Kiedy ja potrzebowałam Twojego wsparcia Ty byles głuchy…i slepy na wszystko co
miało jakikolwiek związek z moja osoba.
Owszem- wzioles pare wolnych dni i spedziles je razem ze mna zaraz po decyzji.
Ale taki był Twój pieprzony obowiązek… L
Czy zrobiles cos ponadto zebym poczula się lepiej?
Dzis wiem ze nic… i wiem jak bardzo się na Tobie zawiodlam…
Dales mi odczuc jak bardzo niewiele znacze… i jak wielkim bledem bylam.
Moglibysmy dziś siasc i oskarzac się o to godzinami… wymieniając argumentami…
Choc już dziś nie ma to większego znaczenia…
Prawdopodobnie odpowiedzialni jesteśmy za to oboje…
I wina lezy pośrodku…
Tylko ze To mi ciężko oddycha się każdego dnia dzwigajac na plecach te ogromne brzemię….