Utrata
14 kwietnia 2020, 17:24
Pokochalam je już sekundę po wykonaniu testu…
Kiedy zobaczyłam dwie rozowe kreski w okienku…
Tak bardzo Go pragnelam- marzac wręcz o Nim…
Potem Je Znienawidzilam całym sercem… i usunelam
dla Niego.. By On mogl wciąż normalnie zyc.
Decyzja ostateczna ,,nalezala” do mnie…
Ale która zakochana kobieta… jest w stanie sprzeciwstawic się mezczyznie
którego ,,Kocha” ?
Ja nie bylam… I dziś place za to okrutna cene.
Myslalam, ze kiedy On zrozumie jak wiele dla Niego
poswiecilam będę liczyc na jego dozgonna wdziecznosc…
Ze kiedy pojmie jak wiele mnie to kosztowalo z poczucia
tego samego obowiązku będzie ,,dla mnie” już zawsze.
Kretynka .
Który mezczyzna w obliczu wizji zrujnowania sobie zycia
nie powie kobiecie dokładnie tego co chce uslyszec?
Ja slyszalam ze już zawsze będę w jego zyciu.
Balam się ze mnie znienawidzi…
Mialam już wizje jak zostaje z ,,Nami” i z obrzydzeniem patrzy
na dziecko które zrujnowalo mu zycie… Nasze dziecko.
Ta myśl tak strasznie mnie bolała L
Nie chciałam zebysmy byli dla Niego ciężarem …
Powodem przez który ,,stracilby” swoje dzieci …swoje dotychczasowe
zycie- tak dużo myslalam o Nim …
Kompletnie zapominając o tym, ze w tym wszystkim jestem
jeszcze Ja i Ono….
Pamietam nawet jak w dniu mojego kolejnego wachania
On plakal mi przez sluchawke…
I jak utwierdzal, ze nie będziemy szczęśliwi bo tam z tylu
glowy będzie miał myśl ze opuscil swoja rodzine…
Ze On nie będzie.
Czy ja w tym obliczu mogłabym być? – watpie.
Dzis tez nie jestem … Pozbawiajac zycia swojego dziecka
wyrwałam sobie kawal serca.
Watpie by jakikolwiek mezczyzna byłby w stanie to zrozumieć…
Oni te kwestie po prostu bagatelizują.
A ja…. Strzępem człowieka się stalam…
Znow na lekach… bo kiedy je odstawiam rzeczywistość
przygniata. Kiedy ich nie biore- sni mi się każdej nocy….
Jak powracający koszmar– bo przecież tak bardzo chciałabym w końcu
zapomnieć. Ale czy to w ogole możliwe?
Kiedy sama dziś cofam się o 3 mce… i wspominam ten sądny dzień…
Zastanawiam się czego tak naprawdę oczekiwałam.
I to wcale nie tak, ze ludzilam się ze kiedy Ona go zostawi … to z otwartymi
ramionami przybiegnie pospiesznie do mnie – az taka naiwna nie jestem.
Nie liczyłam na to… Wrecz miałam swiadomosc, ze teraz zatraci się
w poswiecieniu i oddaniu rodzinie walcząc o nich do samego końca…
zapominając o moim istnieniu.
To okrutne… ale chciałam by cierpiał… rownie mocno jak Ja …
On nie był w stanie zrozumieć co czuje…. Nawet nie probowal.
Latwiej było zakwalifikować każdy mój placz do niepoczytalnych zjawisk
na tle hormonow niżeli wziasc za niego odpowiedzialność…
Stalam się po prostu niewygodna i już kompletnie bezuzyteczna.
On był blisko jedynie z poczucia strachu w momencie kiedy ja potrzebowałam
wsparcia i zrozumienia…
Swiadomie chcialam zniszczyć mu zycie probujac wyrownac rachunki…
Prawda jest taka, ze nie przyniosło mi to ulgi…
Zemsta nie dala mi poczucia ukojenia….
:(
Dodaj komentarz