7 tydzien.
14 kwietnia 2020, 22:43
To byl koniec 7 tygodnia.
A usunelam je poprzez aborcje farmakologicza.
Kazdego dnia powracaja do mnie slajdy poszczegolnych wydarzen...
Mam wrazenie ze caly ten okres zylam w jakims letargu tj.
zawieszona miedzy stanem smierci pozornej...
Slyszalam bicie jego serca kiedy poszlam potwierdzic swoj stan i etap ciazy u ginekologa.
To byl niezwykle wzruszajacy i ciezki dla mnie moment...
Tak... On chcial byc przy mnie... chcial towarzyszyc i byc ze mna...
Postanowilam pojsc sama... nie chcialam czuc jego pospiesznego oddechu na swym karku... i momentu decyzji ktorej ode mnie oczekiwal... Pragnelam zachowac ten moment dla siebie i przeciagnac
cos co nieuniknione...Najbardziej bolesnym aspektem byl dla mnie fakt, ze tak naprawde musze dokonac wyboru niemozliwego.
Bo wybor miedzy zyciem a smiercia dziecka jest nieludzki.
Tak bardzo chcialam wtedy uslyszec... zebym tego
nie robila... tak mocno pragnelam aby zmienil zdanie i dal Nam szanse na ,,szczescie"... Kiedy zamowilam tabletke...
zapytal czy robie to dla Niego... a dla kogo kurwa? - pomyslalam...
Dzis wiem ze nie byl tego wart... zostawil mnie w kaluzy pelnej krwi kopiac bezslitosnie... plul mi w twarz jadem nienawisci...
Saul [*] Przepraszam kochanie....
Dodaj komentarz